Graczem będąc…

…gry recenzując

Posts Tagged ‘Medal of Honor 2010 recenzja’

Medal of Honor

Posted by Skan w dniu 31 października 2010 21:05


Medal of Honor (2010)

2 lata czekania, konsultanci wojskowi, próba dogonienia Call of Duty i drewniane reklamy w polskiej telewizji. Rezultat?

Jeśli zapytać gracza PC o wojennego FPSa, pierwszymi skojarzeniami będą najprawdopodobniej „Medal of Honor” i „Call of Duty”. Obie serie są wizytówkami tego gatunku i przez kilka lat szły łeb w łeb jeśli chodzi o popularność – aż do roku 2007. Wtedy to ukazał się średnio udany „Medal of Honor: Airborne” i rewelacyjny „Call of Duty: Modern Warfare”, w którym porzucono wyeksploatowaną jeśli chodzi o gry video drugą wojnę światową i dano nam poczuć „współczesny konflikt”. Co było strzałem w dziesiątkę. Teraz Electronic Arts próbuje naprawić swój błąd i nowy Medal of Honor również pokazuje coś, co znamy z newsów telewizyjnych – nowoczesną wojnę. 3 lata to kupa czasu w branży gier komputerowych – czy EA dobrze go wykorzystało? Cóż, recenzenci nowego MoHa wrzucili go do szufladki „dobry średniak” wystawiając oceny oscylujące wokół 7,5/10. Z drugiej strony wydawca gry pochwalił się, że w 5 dni od premiery sprzedało się 1,5 miliona egzemplarzy gry, a to wynik naprawdę niezły. Mając w pamięci fakt, że w betę trybu multiplayer grało mi się naprawdę dobrze, zaryzykowałem i na nowego Medal’a wydałem 135zł (edycja Tier-1). Których po kilkudziesięciu godzinach gry nie żałuję…

Znajomi Królika

Nowa broń przeciwlotnicza talibów - hipnotyzujący beret

Zanim zrecenzuję tryb singleplayer muszę cię czytelniku ostrzec – będą w tej części nieliczne spoilery. Tryb single jest krótki (4-6h) i żeby wyrazić moje odczucia względem gry muszę się posłużyć kilkoma przykładami. Dlatego jeśli zależy ci na 100% niespodziankach w fabule, przejdź do akapitu „My vs Oni”, a krótkim podsumowaniem trybu single niech będzie zwrot: „jest naprawdę niezły”.

Twórcy nowego MoHa umiejscowili akcję w Afganistanie roku 2002, krótko po wkroczeniu tam sił koalicji i przejściu talibów do walk partyzanckich (które zresztą trwają do dzisiaj). Jest to chyba pierwsza gra komputerowa biorąca na tapetę ten całkiem świeży konflikt i dająca nam możliwość zobaczenia jak to wszystko wyglądało „od kuchni”. W trakcie gry przeskakiwać będziemy pomiędzy 4 żołnierzami: członkiem SEAL’sów Królikem, Diabłem z Delty, ranger’em Dante Adams’em i operatorem działka w śmigłowcu AH-64 Apache (choć ta sekwencja będzie stosunkowo krótka). Ich „przygody” wzajemnie się przeplatają i to w dość dynamiczny sposób, jak np. sytuacja w której oddział ranger’ów zostaje wsparty przez Apache, któremu później ratujemy blaszany tyłek zabijając taliba z wyrzutnią rakiet wskakując przy tym w buty (trepy?) Diabła. Nie ma więc tu sztucznego przejścia w rodzaju „kończymy tę historię i zaczynamy następną” znanego z poprzednich Moh’ów i CoD’ów. Fabuła gry obejmuje ok. 2 dni i bazuje na prawdziwych wydarzeniach – jest nią „Operacja Anakonda”. Operacja ta może zostać krótko streszczona jako „miało być 200 talibów, było 1000” ze wszystkimi tego konsekwencjami dla żołnierzy na polu bitwy – w tym i wirtualnie dla nas.

Szeregowy! 50 na cyce, raaz!

Góry Afganistanu. Prawie jak MS Flight Simulator...

Podpieranie się prawdziwymi wydarzeniami i jednostkami wojskowymi jest jedną z zalet odróżniających nowego MoHa od „Modern Warfare” – do którego siłą rzeczy jest porównywany. W Medal of Honor nie ratujemy świata przed fikcyjnymi złymi charakterami w fikcyjnym konflikcie – tutaj jesteśmy „zwykłymi” żołnierzami którzy mają za zadanie wykonać rozkazy i nie dać się zabić. Jako wojacy z kręgu tier-1 (Królik&Diabeł) będziemy wykonywać zadania za liniami wroga, wcielając się w Adams’a doświadczymy co oznacza pomyłka wywiadu a helikopterem pobawimy się w złego brata bliźniaka Boba Budowniczego (czyli Roba Demolkę). Twórcy gry obiecywali balans pomiędzy realizmem a grywalnością i nie kłamali – przynajmniej jak na moje oko laika. Bohaterowie gry nie kryją, że zemsta za 9/11 jest jednym z ich motywów do zabijania talibów, mówią co myślą o niektórych rozkazach z góry i generalnie zachowują się tak, jak zwykły zjadacz chleba myśli o żołnierzach na wojnie (a już fucki padają często i gęsto). Bałem się na początku, że wszystko będzie pokazane przez pryzmat flagi USA i okraszone patosem, ale ku miłemu zaskoczeniu nic z tych rzeczy – ba, w zdecydowanie negatywnym świetle pokazano system pt. „ważniak za biurkiem siedzi w Washington’ie i myśli, że wie lepiej”. Gra oczywiście nie jest symulacją żołnierza, więc sporo rzeczy uproszczono – niekiedy przesadzając, jak np. w przypadku braku amunicji. Jeśli znajdziemy się w takiej sytuacji wystarczy poprosić o nią kolegę z oddziału. Ten wtedy hojnie sypnie nam kilkaset nabojów, częstując również uczuciem zażenowania względem tak naiwnego rozwiązania problemu. Baboli takich na szczęście nie jest za dużo i rekompensowane są przez całokształt jakim jest oddanie charakteru walk w Afganistanie.

This is AFGHAN!!!

Melduję, że zadanie wykonane! Pierdut jak malowany!

Afganistan można scharakteryzować krótko: góry, jaskinie, wioski i pola makowe. W takich terenach przyjdzie nam walczyć i podziwiać krajobrazy. Misje zostały doskonale wpasowane w „klimat” konfliktu i grając w MoHa zrozumiemy, dlaczego tak trudno wykurzyć talibów z tego kraju. Jedną z bardziej zapadających w pamięć akcji jest desant ranger’sów – wysypują się z Chinook’ów na otwarty teren, żeby po kilku sekundach zostać powitanym przez zmasowany ostrzał z okolicznych pagórków. Przyjdzie nam także leżeć na jednym stoku doliny i ze snajperki strzelać na drugi stok (ciekawostka: podczas operacji anakonda padł rekord jeśli chodzi o strzał ze snajperki: 2,43km), poczuć na sobie bombę-pułapkę odpalaną komórką oraz zwiedzić jaskinię talibów w której niezbędny będzie noktowizor i równie niezbędny refleks do wyłączania go gdy wróg użyje flar – jeśli nie zdążymy zostaniemy oślepieni. Gra jak to na „Modern FPS” przystało jest najeżona skryptami, niektóre z nich są jednak dość pomysłowe, jak choćby sytuacja w której skradacie się napotykając 2 wrogów – pada wtedy tekst „wybierz sobie”. Strzelasz w jedną głowę, po chwili pada druga idąca na konto twojego kumpla z oddziału. Banalne i małorealistyczne, ale klimat jest świetny. Oprócz załatwiania talibów „własnobroniowo”, od czasu do czasu będziemy wzywać wsparcie lotnicze – i tutaj twórcy odwalili kawał dobrej roboty jeśli chodzi o oddanie realiów pola walki (pod względem emocji). Podczas gorącej wymiany ognia w pewnym momencie dostajemy zadanie oznaczenia celów dla lotnictwa. Bierzemy wtedy „lornetkę” i siejemy zniszczenie przy pomocy samolotu AC-130U (z którego okazję mieliśmy postrzelać również w MW). Gdy po akcji widzimy jak samolot odlatuje i zdajemy sobie sprawę, że znowu będzie ciężko i pod górkę, ogarnia nas autentyczny smutek. Podobnie wcielając się w ranger’a którego ratuje z opresji AH-64 Apache – gdy już myślałem, że przyjdzie mi wczytać ostatni checkpoint i pojawiła się „kawaleria” to naprawdę odetchnąłem z ulgą będąc wdzięczny chłopakom w śmigłowcach – czyli tak samo, jak na prawdziwym polu bitwy jeśli wierzyć programom z Discovery ;) Jak już wcześniej pisałem, single jest krótki – sztucznym jego przedłużeniem jest tryb „Tier 1”. Podwyższono w nim trudność, a nasze wyniki z każdej misji (takie jak czas, celność etc) wrzucane są na tablice globalnego rankingu. Jeśli zechcecie się w to bawić, czas jaki spędzicie w trybie single (czyli 4-6h) możecie pomnożyć przez dwa lub trzy. A później przejść do multi.

My vs Oni

Któryś z nas jest po złej stronie lufy.

Nad trybem multiplayer pracowało studio EA DICE – czyli doświadczeni ludzie odpowiedzialni za serię Battlefield. Zapożyczony został również silnik z ostatniej odsłony tej serii (czyli Frostbite) choć został nieco zmodyfikowany. Nie możemy tak jak w Battlefield niszczyć budynków, a jedynie elementy „ruchome” – mogące służyć za osłonę. Po kilkudziesięciu godzinach w multi mogę stwierdzić, że było to dobre posunięcie – nie wyobrażam sobie map z afgańską wioską i jaskiniami w których mogę granatnikiem niszczyć co mi się podoba, po prostu popsułoby to specyfikę rozgrywki. Jeśli chodzi o całokształt multi, to mając wybrać grupę docelową nowego MoHa wybrałbym graczy dla których CoD jest za szybki i zbyt „arcadowy”, a Battlefield z kolei za wolny i wymagający myślenia. Multiplayer w Medal of Honor jest jakby zlepkiem tych dwóch tytułów z narzuconym na to afgańskim klimatem i efekt tego bardzo mi się podoba. W niektórych trybach i mapach (o których później) możemy zagrać stylem Rambo, w innych lepiej chodzić grupą – co kto lubi i co może sobie wybrać w filtrach przeglądarki dedykowanych serwerów.

Nasza-Klasa, Nasze-Tryby

Do wyboru mamy 3 klasy postaci z unikalnymi broniami: strzelec (karabiny szturmowe, LKMy), komandos (pistolety maszynowe, strzelby, RPG) i snajper (karabiny snajperskie). Na tym ostatnim się zatrzymamy, bo na chwilę obecną jest…największą wadą multi. Przeciwnicy najczęściej giną po jednym strzale ze „snajperki” (w ciało!), a mapy nie są zbyt rozległe. Stąd na części map dość często napotyka się sytuację, w której kilka razy będziesz próbował przemieścić się w inny punkt mapy i za każdym razem będzie cię zabijał ten sam, przyczajony snajper. Co sporo graczy robi w takim momencie? Albo bluzga i wyłącza grę, albo też bierze snajpera żeby się odgryźć – a to skutkuje „snajperfestem”. Wierzcie mi, gra 12vs12 (max w multi) gdy 16 osób to snajperzy zahacza o absurd. Twórcy gry już się zobligowali do poprawienia tej wady, i choć nie określili „jak”, to dla mnie ideałem byłoby wyznaczenie maksymalnej ilości snajperów na drużynę (ot choćby w liczbie 2). Każda klasa ma 15 poziomów na których odblokowywane są nowe zabawki, jednak w przeciwieństwie do dwóch wymienionych wyżej „protoplastów” odblokowanie ich nie daje znaczącej przewagi. Co wychodzi grze na dobre, bo maniacy którzy mają wymaxowane wszystkie postaci nadal mogą dostać po głowie od nowych graczy – bardziej liczy się skill, niż bieganie z „najlepszą” bronią w grze (vide BC2 i abakan). Tryby gry są cztery: Kontrola Sektoru, Misja Bojowa, Atak na Cel i Szturm Drużynowy. Kontrola Sektoru polega na trzymaniu kontroli nad trzema…sektorami. Jeśli je masz, lecą punkty, choć lecą także za wszystkie inne czynności (jak zabijanie), więc kontrola nad sektorami wcale nie oznacza zwycięstwa – jeśli wróg będzie cię kosił jak chce, to na punkty wygra. Jeden z dynamiczniejszych trybów w którym lata się od sektora do sektora próbując strzelać. Misja Bojowa to połączenie misji w starym W:Enemy Territory i trybu gorączka z Battlefield: BC2. Mamy więc tutaj teren podzielony na 5 segmentów, w każdym z nich znajduje się cel do wykonania (zabezpiecz teren, wysadź blokadę etc). Po wykonaniu jednego zadania akcja przenosi się w następny segment i tak aż do końca – misji lub zasobów atakujących. W tym trybie przestaje się sprawdzać taktyka Rambo i jeśli drużyna nie współpracuje (lub 8 snajperów w ataku zalicza kille zamiast celu) to nie ma szans na zwycięstwo. Tylko w Misji Bojowej mamy dostęp do uzbrojonych pojazdów – wozów bojowych Bradley. Nie da się ich naprawiać jak w Battlefield a sterowanie jest dość toporne. Dlatego pojazdy te służą bardziej jako wsparcie w sytuacjach kryzysowych (np. gdy podłożymy ładunek) niż główne narzędzie destrukcji. Tryb ten posiada również osobne mapy, które są zarazem najciekawszymi w multi – np. stara baza radziecka z pordzewiałymi wrakami, lub ośnieżone góry. Atak na Cel wygląda tak jak w Counter-Strike – dwa cele na mapie których jedna drużyna broni, a druga próbuje je wysadzić ładunkami wybuchowymi. Również dynamiczny tryb…ale tylko dla atakujących. Szturm Drużynowy to z kolei klasyczny team-deathmatch, czyli wygrywa drużyna która pierwsza „wystrzela” X punktów. Oprócz standardowych rozgrywek możemy również dołączyć do serwera z opcją „hardcore” – w nim znika regeneracja zdrowia i radar taktyczny, a pociski robią trochę większe kuku.

Napalmem go!

Blue screen of death. Turban też.

Jeśli w ciągu jednego „życia” nabijemy określoną liczbę punktów, możemy przywołać zdolność specjalną, przy czym musimy wybrać pomiędzy ofensywną i defensywną – po 6 na każda stronę. W ofensywnych zaczynamy od słabego ostrzału z moździerzy i przekraczając kolejne progi możemy dojść aż do bomby kierowanej (która robi wielkie BUM). W defensywnych natomiast zaczynamy od zaznaczenia przeciwników na mapie (bardzo przydatne w trybie hardcore) poprzez specjalną amunicję i kamizelki dla wszystkich w drużynie aż do „zagłuszacza” – czyli wyłączenia radaru stronie przeciwnej. Oba systemy są o tyle przyjemne, że przy akcjach ofensywnych nie ma żadnego ostrzeżenia dla drużyny przeciwnej – ot spadają z nieba pociski czy rakieta i jeśli dobrze wycelujesz to killi będzie akurat na następny poziom akcji. Wybierając defensywę natomiast, znacznie pomagasz drużynie i jeśli masz w ekipie ludzi którzy to wykorzystają, lepiej chwilę pomyśleć przed wyborem rodzaju wsparcia.

Kategoria A

Medal of Honor naprawdę do mnie trafił jeśli chodzi o gust. Choć single jest bardzo krótki nawet jak na FPS, to w tym przypadku liczy się jakość. Jest tu nowy teatr wojenny i możliwość poznania emocji żołnierzy, wczucia się w grę – a tego właśnie oczekuję od wojennych FPSów. W multi nie ma nic rewolucyjnego ani odkrywczego – ot, kawał dobrej roboty przy którym ja przynajmniej świetnie się bawię. I z uwagi na te liczne „ja, moje, gust” nie mogę z czystym sumieniem napisać: leć i kup nowego MoHa. Jeśli kupno nowej gry to dla ciebie inwestycja raz na kilka miesięcy a MW2 i B:BC2 znasz na wylot, to najprawdopodobniej na nowym Mohu się zawiedziesz. Jeśli jednak gry służą ci za narzędzie do poznawania nowych rzeczywistości i cenisz sobie klimat jaki niektóre potrafią wywołać a wydatek rzędu ~100zł nie jest dla ciebie zbyt obciążający – zaryzykuj. W końcu bilet do Afganistanu jest droższy, a strzelanie do talibów grozi śmiercią ;)

P.S Gdybym miał możliwości podszepnięcia czegoś panom z EA, brzmiałoby to tak: czy warto iść po śladach MW? Przecież obok jest niezdobyty szczyt o nazwie I Wojna Światowa.

 

Gameplay z multi – wszyscy narzekają na snajperów, więc przynajmniej można bezstresowo polatać z RPG ;)

 

Klasy w Multiplayer (modyfikowalne ofc)

Posted in Recenzje | Otagowane: , , , , , , | 3 Komentarze »